Platinium

Poznań, ul. Reymonta 19.
Rachunek dwie osoby = 184 zł.

Restauracja, położona w pięknej zielonej dzielnicy miasta, w budynku z początku ubiegłego wieku, z zewnątrz zapowiada się świetnie. Niestety wnętrze nie oddaje tego czego byśmy oczekiwali. Wystrój jest pretensjonalny i niestety trochę tandetny. Zajęliśmy stolik w najładniejszym miejscu, tj. w dobudowanej przeszklonej oranżerii, ale mimo dużej ilości wpadającego światła wnętrze jest ponure za sprawą smutnego koloru mebli i dodatków.


Karta wygląda obiecująco. Jak informuje kelner restauracja oferuje wyjątkowe smaki, przygotowane przez szefa kuchni Dominika Brodziaka, który tworzy nowe receptury bazujące na regionalnych produktach, w połączeniu z technikami zaczerpniętymi z kuchni francuskiej.



Filet z łupacza z masłem, cytryną i pietruszką, ziemniakami puree i duszonym koprem włoskim poszedł na pierwszy ogień (45 zł).


Łupacz należy do gatunku dorszowatych, niestety był tak suchy, że trudno powiedzieć cokolwiek o jego smaku. Wokół olbrzymia ilość, chłodnego już puree, a pod spodem olbrzymia niespodzianka w postaci mieszanki warzyw z torebki, bez śladu kopru włoskiego oraz cytryny. Danie niestety nie do strawienia, zupełnie mdłe i bez smaku.

Filet z dorady z duszonym rabarbarem i szalotkami i sos burre blanc z wanilią to następny wybór (65 zł)


O ile danie wcześniejsze przynajmniej prezentowało się atrakcyjnie na talerzu, tak w tym wypadku zabrakło nawet estetycznych wrażeń wizualnych. Następnie poziom już ten sam. Ryba znowu bez smaku mimo dużej ilości dziwnych składników jej towarzyszących. Trudno powiedzieć gdzie znajdowały się rabarbar, szalotki, czy wanilia. Za to prym wiodła niesmaczna fasolka szparagowa, zapewne też z torebki.

Polędwiczki wieprzowe z duxelles i szynka serano, purre z pasternaka w sosie z żubrówką wieńczyły wizytę w tym miejscu (59 zł).


W zestawie otrzymaliśmy praktycznie te same dodatki, czyli też ziemniaczki i fasolka, więc opis jest zbędny. Jedynym smacznym elementem było mięso. Zostało dobrze wypieczone, a dzięki zawinięciu w plastry szynki zachowało soczystość i uzyskało dodatkowy lekko słonawy posmak.

Podsumowując, niestety mamy wrażenie, że szef kuchni prawdopodobnie był akurat nieobecny i zastępowany przez innego kucharza, który nie sprostał zadaniu. Opisy dań brzmią wytwornie, ceny nie należą do niskich, a dania niestety poniżej przeciętnej. Być może dlatego byliśmy jedynymi gośćmi w restauracji.


Link do restauracji: Platinium

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz