Oycowizna

Magdalenka, ul. Słoneczna 241
Rachunek 3 osoby = 199 zł.

Pewnej słonecznej niedzieli wracając z miasta, które jest stanem umysłu, chcieliśmy zatrzymać się w jakiejkolwiek przydrożnej gospodzie na zwykły, domowy, niedzielny obiad. Niestety droga ekspresowa biegnąca w stronę Warszawy nie oferowała bezpośredniego zjazdu do takowego lokalu, postanowiliśmy więc skręcić na Magdalenkę. Przejeżdżając przez tę miejscowość bogaczy minionej ery, zauważyliśmy spory zajazd o nazwie Oycowizna. Jego wygląd zewnętrzny, potem wewnętrzny oraz nazwa, sugerowały że chyba jest to miejsce, którego szukaliśmy. Klimat typowo podmiejsko niedzielny, czyli i komunia, i chrzciny, gdzieś tam urodziny oraz rodziny na obiedzie.



Zaraz po zajęciu miejsca na stół wjechało czekadełko w postaci pysznego chleba tu robionego, aromatycznego smalcu i masła czosnkowego.


Nasze pierwsze zamówienie to zabielany barszczyk oraz 2x rosół: z kołdunami i makaronem (ceny odpowiednio 16, 13, 13 zł).


Zamawiający rosół, gdy tylko zobaczyli barszczyk, a przede wszystkim poczuli go, wiedzieli już, że popełnili błąd. Jakbyśmy cofnęli się o kilkadziesiąt lat! Aromatyczny, świeży i delikatny, uzupełniony ziemniakami okraszonymi obficie skwarkami od razu kojarzył się z prostym, ale smacznym babcinym obiadem. Był niewątpliwym bohaterem, aczkolwiek rosół w Oycowiźnie też jest bardzo esencjonalny i bogaty w smaku, i podobno gotowany jest na prawdziwej wiejskiej kurze. Makaron domowej roboty został bardzo krótko pokrojony, co jest wygodne w konsumpcji, i wręcz czuć go było żołtkiem z jajka. Kołduny faszerowane są mięsem wołowym, ziołami, z wyczuwalnym aromatem czosnku. Same rozpływają się w ustach.

W ramach dań właściwych zamówiliśmy "Kaczkę Dziwaczkę" (45 zł), "Bite przez chłopa" (32 zł) i "A przez babę zawinięte" (32 zł). Co oczywiście oznacza pół kaczki, bitki wołowe oraz także wołowe zrazy.


Pierwsza uwaga to fakt, że zdjęcia niestety nie oddają smaku tych dań. Szczególnie bitki wyglądają niestety strasznie. Druga uwaga dotyczy już kopytek. Były po prostu twarde i gumowate. I na tym uwagi się kończą. Mięso kaczki wręcz samo wchodziło na widelec. Bardzo delikatne, miękkie, lekko różowe i pyszne. Z czterech podanych bitek jedna była dla nas zbyt tłusta, aby ją zjeść, ale pozostałe to najlepsze chude mięso. Podobnie jak zrazy były bardzo dobrze przyrządzone, łatwo się porcjowały, a mięso było miękkie.

O.K., lubimy poznawać nowe kuchnie, nowe smaki. To jest też motorem napędowym naszego bloga. Ale z przyjemnością wracamy też do tradycyjnej polskiej kuchni; mielonych w Przegryziu, czy szczawiowej w Dyspensie. Oycowizna to naprawdę dobre miejsce, żeby np. zabrać rodziców na normalny polski obiad w przyzwoitej cenie. Na pewno należy uważać z zamówieniem, bo porcje są po prostu zbyt duże. Wizyta tutaj była naprawdę miłym akcentem w ten niedzielny dzień. Wrócimy na pewno.

Link do restauracji: Oycowizna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz