L'arc - Varsovie

Warszawa, ul. Puławska 16. Rachunek 4 osoby = 499 (w tym dwie butelki wina)

W sierpniu zeszłego roku na mapie kulinarnej Warszawy, pod adresem Puławska 16, pojawiła się nowa restauracja L'arc Varsovie. Jak można domyślić się z nazwy natkniemy się tu na kuchnię francuską i też w takim klimacie zaprojektowane zostało wnętrze restauracji. Kolację urozmaicała muzyka na żywo grana na pianinie:




Miłym gestem ze strony obsługi okazało się czekadełko, które po pierwsze w ogóle było, a po drugie składało się nie tylko z pieczywa i oliwy:


Pomimo, że w L'arc można dostać świeżego homara z homarium, zdecydowaliśmy się oszczędzić los skorupiaka i pierwsze dania, które zamówiliśmy to kremowa zupa bourride (19 zł):


świeże ostrygi zapiekane sosem holenderskim, serem gruyere i szpinakiem (2 sztki za 29 zł):


tatar ze świeżego łososia (27 zł):


i duo polędwicy (29 zł):


Zupa bourride z pieczonym łososiem i szczypiorkiem to delikatny, aczkolwiek dzięki musztardzie lekko kwaskowy, smak. Ostrygi zapiekane sosem holenderskim (na bazie jajek) raczej bez rewelacji. Występujący w nich rzekomo szpinak był niezauważalny. Na szczęście zdecydowanie lepszy był tatar z łososia, podany z tepanadą z marynowanych karczochów i kaparów. Łosoś był naprawdę bardzo świeży. Podobnie jak duo polędwicy: marynowana w czarnej porzeczce i porto oraz rolowane carpacio z avocado. Carpacio może było trochę zbyt grubo pokrojone, ale polędwica także świeża i pachnąca, dla fanów czerwonego miejsca rarytas.

Na drugie dania wybraliśmy parfeit z foie gras (39 zł):


opiekany tuńczyk w sezamie (29 zł)


truflowe risotto z królikiem (29 zł):


ślimaki po burgundzku (29 zł):


I ta część kolacji była mniej udana. Na pewno nie trafiło do nas połączenie parfeit z foie gras i koniaku, podane z winogronami. Miks tych trzech smaków nie rzucił na kolana, a do tego sałata została przesolona. Risotto okazało się ryżową papką ze śladową ilością mięsa z królika. Ze ślimakami w ogóle nie mogliśmy dać sobie rady, no chyba że skorupy trzeba rozgnieść. Wydobyć je w normalny sposób niestety nie udawało się zbyt łatwo. Poza tym chyba nie były najbardziej świeże. Jedynie tuńczyk opiekany w sezamie z puree z białych warzyw, aromatyzowany oliwą truflową, był naprawdę smaczny, lekki i świeży. Na szczęście zostało nam polecone bardzo dobre wino Castel Firnian, które ratowało każdą sytuację (butelka 110 zł).

L'arc to naprawdę estetyczna, dobrze zlokalizowana i bardzo miła restauracja. Przez ogromne witryny wpada dużo światła i można obserwować tętniącą życiem ulicę Puławską. Jeżeli chodzi o dania, to jak widać w większości nie trafiliśmy, natomiast wieczór ten i tak bardzo miło wspominamy. Być może powinniśmy dać namówić się na świeżego homara, co prawdopodobnie uczynimy następnym razem.

Link do www restauracji: //http://www.larc.pl//

7 komentarzy:

  1. Byłam w sobotę. Właśnie dziś opisałam na Froblogu. Jadłam zupełnie inne rzeczy i wszystkie były bardzo pyszne. Moim zdaniem, super miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne miejsce, bardzo klimatyczne, można na prawdę poczuć się jak we Francji… Jeszcze by tylko kelnerzy zaciągali takim słodkim, francuskim akcentem… eh.. :D Jadłam tu już kilka potraw, ale najbardziej zasmakował mi homar zapiekany sosem bernaise- pyszności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszamy na drugą wizytę, chyba już pora;)

    Pozdrawiamy,
    L'Arc!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, tyle jest do zobaczenia jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  5. może warto spróbować u nas dań głównych, wszystkie poprzednio spróbowane to mimo wszystko przystawki + risotto... dziś wprowadziliśmy nową kartę w ofercie poza homarami, ogon langusty, kociołek Bouillabaisse ;) - nasza wariacja... i wiele, wiele innych pyszności :)

    Pozdrawiamy,
    L'Arc!

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie jak będziecie we Wrocławiu i kochacie dobrze jeść to spróbujcie czegoś w Road American Restaurant - to jedno z moich ulubionych miejsc. Jestem strasznym smakoszem burgerów i muszę przyznać, że w tym miejscu są one zdecydowanie najpyszniejsze. Palce lizać!

    OdpowiedzUsuń