Mandala

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 118 zł.


Echhh, niestety znowu przepadły 2 relacje z powodu kiepskiego aparatu :( Dla wygody zaczęliśmy brać kompakta, no i niestety to był błąd. Straciliśmy relację z Mielżyńskiego w Poznaniu (sorry Ewa) oraz kolejną z Jung&Lecker. Ten shit to Samsung D70, a przykład jak wyszły zdjęcia możecie zobaczyć na naszym fanpage na facebook. Jedyne jakie nadają się do publikacji to te z Mandali, jako że były robione na zewnątrz. Wewnątrz pomieszczenia już nie ogarnął :(Szkoda. Obiecujemy, że już teraz zawsze będzie z nami lustrzanka.


Czyli Mandala przy Emilii Plater 9/11. Jest schowana w głębi bramy, także łatwo ją przegapić. Przede wszystkim jest to klub muzyczny i z praktyki możemy powiedzieć, będąc poprawnym politycznie, że lubiany przez afroamerykanów :) To, że oprócz nocnych imprez oferują także kuchnię dowiedzieliśmy się od naszej przyjaciółki Kai.

Jako, że mieści się tam wspomniany klub, wada jest oczywista - wewnątrz śmierdzi i trzeba być twardzielem, żeby zjeść pod dachem. Jakość toalet też jest na poziomie Luzzter - kto był ten wie, że nie jest to komplement ;) Na szczęście na zewnątrz są estetyczne stoliki z parasolami i jest naprawdę dosyć miło.

Mandala oferuje kuchnię tajlandzką, indyjską, nepalską. Od aktualnie opisywanej wizyty do dziś słyszeliśmy o niej kilka naprawdę dobrych opinii. My zamówiliśmy:

zupę tajską z kurczakiem (12 zł):




kurczaka manchurian (29 zł):


i jagnięcinę kadhai (31 zł):


Do tego placek garlic naan (9 zł):


i dostaliśmy jeszcze ryż basmati za 5 zł.

Tajska zupa lekko pikantna, wywar bardzo aromatyczny, kończący się smakiem trawy cytrynowej. Po piątkowej nocy idealna:)

Jagnięcina zachwycała tylko sosem z papryki, imbiru, chilli, cebuli i pomidorów - tyle zdołaliśmy rozpoznać :) Niestety mięso było tłuste, żylaste i poszarpane w ogromne kawałki. Nie do pokonania.

Ewidentnie najlepszy z tej ekipy był kurczak manchurian. Jak już kilka razy podkreśliliśmy, że brojlery nabierają walorów jak są w dobrym otoczeniu sosów lub przypraw. I ten właśnie w takim się znalazł. Mięso o aromacie dymu z grilla, czyste, bez żadnych chrząstek, w sosie skomponowanym z pomidorów, cebuli, czosnku i chyba też jest tam nuta imbiru. Niezłe to było.

Rachunek został zamknięty dwoma Grolsch'ami (po 11 zł) oraz herbatą masala (10 zł).

Zachwyceni nie byliśmy. Być może nie wybraliśmy popisowych potraw, ale lubimy kuchnię indyjską i dużo lepszą jagnięcinę można zjeść całkiem niedaleko bo na Wspólnej. I to ta potrawa zepsuła cały efekt (i być może to, że pomimo takiej sobie aury musieliśmy jeść na dworze). Poza tym, nie wiemy jak jest wewnątrz, ale na ogródku bardzo długo czekaliśmy na obsługę.

Link do www Mandali: //http://mandalaklub.com/Menu.aspx/

2 komentarze:

  1. A mi smakował kurczak w sosie przez nich polecanych ale zapomniałam nazwy. jak dla mnie zbyt obszerne menu, ale ogródek duży i plus za wifi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, menu można studiować godzinami :)

    OdpowiedzUsuń