Giannino

Mediolan, rachunek 2 osoby = 198 €.

To był nasz drugi dzień w Mediolanie :) Niestety po powrocie do Polski okazało się, że straciliśmy część zdjęć, więc pierwszy dzień, przynajmniej jeśli chodzi o kulinaria, poszedł w niepamięć. Razem z nim jeszcze trzy czy cztery inne miejsca, które przez te kilka dni odwiedziliśmy:( Także pomimo wspaniałych intencji relacja z Milano będzie okrojona do trzech wizyt :(

Zaczynamy do trattoria Giannino, przy via Vittor Pisani 6. Miejsca ohydnie modnego :) Nie wiemy czy na takim samym topie było w roku założenia, czyli 1899, jeśli nie, to przez te kilka lat wypracowało sobie renomę:) Słynie z gości pokroju naszego Radka Majdana, czyli celebrów jednej z bardziej intelektualnych dyscyplin, jaką jest piłka nożna;) Również z tego powodu właściciel nie zgodził się na strzelenie fotki wnętrza, które jest elegancko przyjemne, ale (bo dla piłkarzy) bez wielkiego nadęcia :)

Szczęściem wspaniałomyślnie zgodził się na wykonanie dokumentacji odnośnie posiłków, także relację jednak ubogacimy o te kilka fotek:)

W oczekiwaniu na inslata di polpo e patate (sałatka z ośmiorniczką) oraz zuppa di ve verdure (zupa warzywna) zamówiliśmy po kieliszku prosecco :) Po pierwszym jego łyku zaszczyciły nas powyższe dania:







Łatwo rozróżnić co jest co, więc bez zbędnych opisów przekazujemy, że sałatka wyśmienita, z lekko podgrzanym mięsem, miękkim i, co najważniejsze, nie gorzkim. Zupa trochę zbyt chłodna, ale poza tym bardzo bogata w smaku.

W tym czasie dołączyła do nas butelka Vermentino di Sardegna oraz San Pellegrino, do tego gulash ungarese (węgierski):


i spaghetti all' astice (z homarem):


Mięso w gulaszu mięcitukie i, po czym poznajemy dobrą wołowinę, nie pozostające w zębach :) Sos niestety trochę zbyt słony. Walory spaghetti oczywiście blakną w konfrontacji z homarem, którego chyba nie da się schrzanić - nawet jeżeli jest go tylko połowa :)

Wizytę zakończyliśmy kremem brule oraz semifreddo con le nocciole, czyli pół zimne lody z kandyzowanymi orzechami:


Po prostu można zejść ze szczęścia :)

200 euro to dużo. W Polsce oczywiście też można tyle wydać, np. w Bistro de Paris, ale zazwyczaj za tę kwotę, w dobrej restauracji, możemy wykarmić cztery osoby. Ale... jesteśmy w Mediolanie, nie rozmawiajmy o cenach :)


Link do www: http://www.ristorantecharleston.it/

3 komentarze:

  1. Oj moi drodzy, albo mieliscie zlego przewodnika, albo czytacie zle przewodniki po Mediolanie. Restaurtacja do ktorej trafiliscie, to mocny punkt na mapie turystycznej, w ktorej da sie zjesc ale bez fajerwerkow, malo tego placi sie za to duzo wiecej niz w przecietnej restauracji mediolanskiej, a modne do tego miejsca zdecydowanie nie pasuje. To, ze bywaja tam pilkarze, ze swoimi kochankami, menagerowi ze swoimi kochankami nie czyni tego miejsca trendy ani nawet ohydnie modnego jak to opisaliscie. To zwykla resturacja, w ktorej tak sie zlozylo kilka razy ktos sie pojawil i tylko tyle. Natomiast to co widze na talerzu, wola o pomste do nieba, a cena za obiad jest zdecydowanie zawyzona nawet na warunki mediolanskie. Malo tego restauracja nawet nie jest w dobry miejscu, ot blisko dworca kolejowego i 5 gwiazdkowego hotelu Principe di Savoya, do ktorej czasem wpadaja goscie, ktorzy w okolicy nie maja za duzego wyboru. Bedac nastepnym razem w Mediolnie, idzcie do restauracji Gold nalezacej do Dolce & Gabbana, lub do restauracji w hotelu Bulgari, zaplacicie tyle samo a poczujecie sie jak prawdziwi goscie, w naprawde modnym miejscu i nikt nie powie Wam , zeby nie pstrykac zdjec a jedzenie jest duzo wyzszej klasy niz to na zdjeciach.
    Pozdrowienia z Mediolanu.

    Ps. Kto do gulaszu pije Vermentino di Sardegna?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Było to 2 lata temu, ale dziękujemy za komentarz oraz polecane miejsca :)
    Wino było podane do homara, męska część poszła na kompromis!

    OdpowiedzUsuń